Ponownie o służbach mundurowych, czyli kilka refleksji na temat użycia środków przymusu bezpośredniego przez policjantów w Polsce. Dziś, jak podaje Onet.pl, w Wielkopolsce doszło do użycia broni przez policjanta, który próbował zatrzymać uciekającego (i poszukiwanego listem gończym) przestępcę. Oczywiście wielkie „halo”, bo policjant użył broni. Fakt, zanim jej użyje, w myśl obowiązujących przepisów powinien łaskawie poprosić bandytę, by ten grzecznie poddał się prawu. Mało tego – jeśli poprosi pana w mało grzeczny sposób, czyli np. podniesie głos, również może liczyć się z tym, że trafi do sądu, bo przecież krzyknął zbyt głośno, czy użył niewłaściwych i uwłaczających godności słów. Tak czy siak stoi na pozycji przegranej, lecz do tego powinien się już przyzwyczaić. Bo przecież nikt mu nie kazał zostać policjantem...
"Dzień dobry. Dokumenty do kontroli" |
Ręce opadają! Po co w ogóle policjantowi broń? Po co gaz, pałka i kajdanki, skoro ich użycie grozi poważnymi konsekwencjami? Dziś czarne charaktery grasują po ulicach a policjant zastanawia się jak postąpić, by nie być sądzonym. W końcu i tak dochodzi do tego, że obojętnie co by zrobił to i tak postąpi źle. A jeśli będzie myślał zbyt długo... wiadomo. Paranoja!
Według niektórych policjant w Polsce powinien mieć takie prawa, jak jego kolega za oceanem, przynajmniej w niektórych stanach. Tu chciałbym przytoczyć historyjkę, którą kiedyś opowiedział mi pewien znajomy. Otóż kilka lat temu miała miejsce dość głośna sprawa. Co ciekawe najgłośniej było nie za wielką wodą, lecz tu - w Polsce. Chodziło mniej więcej o to, że policjant w jednym z amerykańskich stanów zatrzymał do kontroli samochód. Tamtejsze prawo mówiło o tym, że w takim wypadku kierowca powinien trzymać ręce na kierownicy (w widocznym miejscu) i nie wykonywać żadnych energicznych ruchów, gdyż może to zostać odebrane za zachowanie zagrażające życiu policjanta. Zatrzymany kierowca, jak dowiedziałem się z relacji kolegi, zbyt energicznie sięgnął do marynarki po dokumenty, za co został zastrzelony. Ów „strażnik Teksasu” zeznał wtedy, że poczuł się zagrożony i użył broni w samoobronie. Sprawę zamknięto a w Polsce ponownie zaczęto na ten temat dyskutować.
Otóż moje stanowisko w tej sprawie jest jasne – policjant w Polsce powinien mieć dokładnie takie same prawa, co ten z przytoczonej opowieści, a co za tym idzie należałoby skończyć z kolesiostwem, znajomościami i do służby w Policji przyjmować jedynie tych, którzy po prostu się do tego nadają.
Jest kontrola, ktoś ucieka. Znaczy ma coś na sumieniu. Należy takiego zatrzymać wszelkimi możliwymi sposobami, które nie zagrożą życiu bądź zdrowiu osób trzecich. Czyli jeśli sprawca (bądź podejrzany) ucieka samochodem należałoby, wzorem amerykańskich „westernów”, strzelić w opony lub poświęcić radiowóz i zajechać takiemu drogę. Sceptycy oczywiście spytają: a co, gdy taka sytuacja będzie miała miejsce w miejscu publicznym, powiedzmy w centrum miasta, gdzie gromadzą się tłumy przechodniów? A no odpowiedź prosta – zatrzymać czym prędzej, nim uciekinier wjedzie w nic nie podejrzewający tłum śpieszący do pracy. A należałoby zareagować nie w chwili, gdy tamten na liczniku ma 180km/h, ale już w chwili, gdy przekręci kluczyk w stacyjce.
Przykład następny sprzed kilku lat – pogoń za rabusiami przez całą Polskę (jeśli mnie pamięć nie myli uciekali po napadzie na stację benzynową lub kantor). A no uciekali zdrowo - od wschodniej granicy kraju, przez Polskę centralną i zachodnią. Pół dnia sobie jechali i zwiedzali i co z tego, że goniła ich Policja, skoro nic nie mogą im zrobić? Skończyło się dopiero wtedy, gdy sprawą zajęły się służby niemieckie. Plus z tego taki, że o Polsce znowu głośno na świecie...
Policja w Polsce jest policją tylko z nazwy. Gdy wzywasz ją, bo akurat za ścianą mąż goni żonę wykrzykując to i owo, policja przyjedzie za pół godziny, poświeci latarką po oknach, wejdzie na piętro (albo i nie), postuka do drzwi i pójdzie. I wcale to nie dziwne – po prostu boją się chłopy zrobić cokolwiek, by nie odpowiadać prawnie za napaść na bandytę. Jakie prawo, taki porządek. Proste. Dziękuję za uwagę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz